MODELARSTWO - MÓJ ŚWIAT

...Sajgon, cholera wciąż tylko ten Sajgon..."Czas Apokalipsy" F.F.Coppola

MOJA HISTORIA

Aurora 9


Moje pierwsze RC  


Moje pasje modelarski zrodziły się w połowie lat siedemdziesiątych, początki to oczywiście modele kartonowe oparte o wydawnictwo Mały Modelarz, zdobycie w owym czasie jakiegokolwiek numeru tego miesięcznika graniczyło z cudem. Pierwsze własnoręcznie zrobione modele, pierwsze porażki i jakaś taka dziwna chęć zdobycia wiedzy w tym zakresie. W latach owych, gdy jedynym miejscem zakupu czegokolwiek była jedynie Składnica Harcerska ze wszystkim trzeba było sobie radzić samemu.
Na fotce obok, już historycznej mój pierwszy start modelem RC. Było to 26 października 1991 roku, za mną Olo.

     

Pierwsze loty czyniłem jedynie modelami szybowców, głównie modelami pozyskanymi od znajomych i tu wilekie dzięki Olowi.
Tak to trwało do roku 1993, później zacząłem strugać swoje własne jeszcze nie fortunne konstrukcje.
Pierwsze modele z napędem spalinowym, Wyjazdy do RFN celem dokonania zakupów. Kolejne aparatury, coraz lepszy sprzęt etc. Na fotce obok zrobionej gdzieś ok. 1992-93 roku stoimy z Andrzejem G. po kolejnym wylądowaniu i sprowadzeniu na ziemię modeli w całości.

  Pierwsze loty szybowcami RC
     
Mój mentor rc  

Nie wypada mi nie wspomnieć o moim "nauczycielu" lotnictwa, Krzyśku z Gliwic, człowiek który zapnie do wieka od trumny silnik i udowodni że tym też można polatać.
Dlaczego zainteresowałem się modelarstwem ?. Może na przekór, jako syn żeglarza obrałem własną drogę, własne zaiteresowania, którym jestem po dzis dzień wierny i mam nadzieję zaszczepić je w swoim synu. Obecnie zajmuję się głównie projektowaniem i budową kolejnych modeli z napędem elektrycznym, co nie znaczy że nie wrócę do spaliny . Moją wielką pasją od paru lat są wszelkiej maści modele depronowe.

     

Staram się czynnie uczestniczyć też w życiu modelarzy wirtualnych. Głównym miejscem, gdzie można mnie spotkać czasami to fora modelarskie. Moje posty sygnowane są nickiem Motylasty.
Modelarzenie moje podparte jest odpowiednimi dokumentami :).
Uprawnienia instruktorskie i sędziowskie leżą sobie w jakiejś szufladce, a nóż kiedyś będą przydatne.

  Logo PFMRC - mojego autorstwa
     
Tomasz Motyl Junior  

Pisząc o modelarstwie postanowiłem zmienić układ tego serwisu z ogólnie traktującego o modelarstwie na coś bardziej szczegółowego, co mogłoby stać się jakiegoś typu poradnikiem dla rozpoczynających swą przygodę.
Dlatego też rozdzieliłem swe "dywagacje" na kilka części : MOJE KONSTRUKCJE - tam postaram się przedstawić zbudowane przez siebie modele, często są to też modele, które sam zaprojektowałem, mam nadzieję że ta zakładka będzie się najszybciej rozrastać, w dziale WARSZTAT postaram się w miare przystępnie opisywać triki , sztuczki i rozwiązania techniczne, kierując ją raczej dla nowych modelarzy, po co wywarzać drzwi już otwarte, kiedy ktoś to zrobił wcześniej.


www.motylasty.pl
www.motylasty.pl

MÓJ SPRZĘT, OSPRZĘT I ZAPLECZE LATACZA

Z biegiem czasu każden jeden modelarz "dorabia" się jakiegoś wyposażenia do uprawiania swego hobby, pomijając narazie kwestię samego warsztatu, miejsca pracy chciałbym pokazać jakimż to dorobkiem uprawiam swoją działkę. Jak wspomniałem zabawa w modelarstwo trwa u mnie od lat, przez ten czas przeszło przez łapska moje trochę różnej maści aparatur, silników etc.
Zaczynałem od najprostrzego systemu Graupnera DS8-SSM - bardzo prosta aparatura czterokanałowa w małej obudowie wyhandlowana od znajomego z Niemiec. Pozbyłem się jej lata temu i postanawiając zacząć zabawę na poważnie zanabyłem GRAUPNERA MC16-20 - komputer, pamięć 20 modeli - nadajnik pulpitowy wielkości małego pianina :), później była chwilowo Futaba F16 od Ola i wreszcie pod koniec ubiegłego wieku ( ale brzmi ) zakupiłem system JR X-3810 GRAUPNERA.


Obecnie na codzień używam nadajników Hitec Aurora 9 oraz JR-X3810 w wersjach normal i ADT.
Było mi też dane otrzeć się o Futabę 14. Do latania na symulatorze używam ESKY, prócz tego jeszcze inne ESK-aje też u mnie lażą i niepotrzebnie zajmują miejsce.
Nadajnikami tymi latam w pasmach 35 MHz oraz 2.4 GHz

  Moje odbiorniki i serwa
   

JR 3810  

Przez pierwsze dwa lata usilnie używałem nadajników pulpitowych. Obecnie tylko radia w obudowach kompaktowych. Mode-1 , jakoś pomimo usilnych prób nigdy nie udało mi się przejść na bardziej "lotniczy" , czy też możę bardziej naturalny MODE-2.
Cóż nie da się niedźwiedzia nauczyć żreć sałatę.

     

Ładowarki :
do ładowania pakietów nadajnika i odbiornika użwam ładowarki MULTI LADER-5 GRAUPNERA - prymitywna zabawka :), ale służy mi bezawaryjnie od wielu lat. Pakiety napędowe ładuję MULTIPLEXEM LN-5014 - niesamowity skok jakościowy, odpada zabawa z rozładowywaniem akumulatorów za pomoca żarówki i miernika cyfrowego. Praktycznie ta ładowarka robi wszystko co mi potrzeba. Do jej zasilania używam zasliacza zaadoptowanego z komputera - typ AT 200W. Do ładowania LiPoli używam balancerów Fullymax
i E-sky. Baza sprzętowa cały czas mi się rozrasta i pewnie co jakis czas wspomnę o swoich nowościach.

  Ładowarki
     
Skrzynka startowa.  

Skrzynka startowa :
przebudowana całkowice skrzynka GRAPNEROWSKA, poszerzyłem boki dodając kieszeń na zbiornik paliwa, miejsce na rozrusznik, dobudowałem dolną szufladę na niezbędne na lotnisku "skarby". Skrzynka zasilana jest akumulatorami wymontowanymi z UPS-ów, dodatkowo ma gniazda do podpięcia akumulatora samochodowego.

     

Panel startowy :
- wejście zasilania zewnętrznego - akumulator sam.
- wyjście na rozrusznik
- przełącznik kierunku działania pompy paliwa
- włącznik popy paliwa
- panel do podpięcia świecy

  PANEL STARTOWY
     
SERWA  

To co w modelu.
Do większych modeli wkładam wyposażenie standardowej wielkości, odbiorniki to SMC-19, 17, serwa GRAUPNERA głównie 507 , 508. W modelach lżejszych wyposażenie mini i mikro, odbiorniki JETI RES 5MPD, serwa HS-81, 55 Hiteca i mikroserwa Conrada, E-sky
Akumulatory napędowe to do niedawna głównie Kan 1050, a od jakiegoś czasu Lipole wszelkiej maści, głównie firm Fullymax, Dualsky, Zip .

     


www.motylasty.pl
www.motylasty.pl

MODELARNIA - CZYLI UNDERGROUND

Pierwsza moja modelarnia mieściła sie ongiś na biurku i stoliku okolicznościowym. Modelarnia druga powstała poprzez wygospodarowanie kawałka kuchni. W obu tych przypadkach jakiekolwiek prace wymagały wpierw przygotowania "modelarni" a później jej odpowiedniego wysprzątania. W końcu doszedłem do wniosku, że czas najwyższy zrobić sobie profesjonalny kąt do pracy. Kącik mój zajmuje powierzchnię ok 18 metrów kwadratowych. Powstał w trakcie remontu domu. Jedno z pomieszczeń piwnicznych ( dawny magazyn graciarstwa domowego ) został opróżniony. Wejście dotychczasowe zostało zamurowane. Wybite zostało nowe wejście, wylewka podłogi, wygładzenie ścian, nowa instalacja elektryczna - osiemnascie punktów dostępowych, oświetlenie z podziałem na strefy, kafle na podłodze, co znacznie ułatwia utrzymanie czystości. Nowe ogrzewanie - wszak trochęczasu tu spędzam.
Zasoby maszynowo-warsztatowe to głównie wszelkiej maści narzędzia elektryczne typu :
- wiertarka kolumnowa
- wiertarki tradycyjne
- szlifierki ( stołowa, ręczna oscylacyjna, ręczna rotacyjna, ręczna taśmowa, ręczna kątowa )
- pilarki - stołowa, wyrzynarka stołowa, wyrzynarki ręczne
- cheblarka ręczna
- frezarka do drewna
- tokarka do drewna
i cała masa innych narzędzi zbieranych przez lata. Sprzętem najważniejszym jest u mnie odkurzacz warsztatowy.
W planach na najbiższy czas znajduje się : mała tokarka do metalu, pilarka taśmowa stołowa, sprężarka i wyciąg powietrza.

Poniżej kilka zdjęć z okresu remontu i stan obecny.

 
Modelarnia Motylastego
 
Modelarnia Motylastego
 
Modelarnia Motylastego
 
Modelarnia Motylastego
 
Modelarnia Motylastego
 
Modelarnia Motylastego

www.motylasty.pl

www.motylasty.pl

MOJE KAZANIE O ROZPRAWICZANIU

Gro aspektów życia modelarskiego znajduje swoje odzwierciedlenie w życiu potocznym i seksualności człowieka. Nie wdając się w szczegóły natury stricte technicznej chciałbym w tym wywodzie poruszyć bardzo istotny problem , czy też raczej skomasować w jednym miejscu całą masę problemów, z którymi każdy z nas już się spotkał, czy też niebawem się spotka.
Utrata dziewictwa i różne z tym związane aspekty.
Mając na uwadze przesłanki natury logicznej, możemy przyjąć za pewnik, iż każdy osobnik płci męskiej, a takoż i osobniczka płci od męskiej odmienna, w działaniach swych na płaszczyźnie twórczego „sklejactwa” dochodzi do momentu życiowego, w którym efekt tego sklejactwa poddany będzie zderzeniu z otaczającą go rzeczywistością. Czyli mówiąc potocznie, każden jeden dochodzi do momentu w przestrzeni czasowo – miejscowej, w której następuje proces ulotnienia efektu sklejactwa. Efekt sklejactwa w niektórych kręgach często zwany jest :
- modelem
- samolotem
- makietą
- szybowcem
- gniotem
- „ja p... chłopie coś ty zrobił”
- „ku.... to w życiu nigdy nie poleci”
- masakra
- cudo
Bywa że w kręgu najbliższej rodziny ( patrz : żona, kochanka, konkubina, partnerka ), efekt sklejactwa, który stanowi przedmiot naszej dumy w świecie nam podobnych , określany jest mianem „ ty debilu, za te pieniądze mogłam mieć prawdziwe włoskie szpilki, myślisz tylko o sobie etc”.
Pomijając jednak nazewnicto skupmy się na samym momencie ulotnienia efektu sklejactwa.
W miejscu tym pojawia się nowe określenie – utrata dziwictwa.
Utrata dziwictwa, zwana często rozprawiczeniem dotyczy w aspekcie swego znaczenia perioratywnego najczęściej przedmiotu efektu sklejactwa. Zdarza się jednak, że określenie to odnosi się do samego twórcy efektu sklejactwa. W przypadku zaś najgorszym tyczyć może zarówno twórcy, jak i efektu sklejactwa. Reasumując dziewictwo traci model, dziewictwo traci modelarz, dziewictwo traci w tym samym momencie i model i modelarz.
Rozprawiczenie czyli utrata dziewictwa przez model jest procesem bardzo krótkotrwałym, trwa dosłownie ułamek sekundy. Przebieg czasowy procesu pomijając oczywiście całą stronę psychiki i emocjonalności rozprawiczającego efekt sklejactwa jest w przypadku każdego kolejnego modelu praktycznie taki sam. Mówiąc skrótowo po oderwaniu się od płyty lotniska , lub ewentualnie dłoni pomocnika, czy też samego pilota-budowniczego nasz efekt sklejactwa leci. To jest właśnie ten moment, moment rozprawiczenia modelu. Nie istotnym jest w tym momencie co dalej dzieje się z modelem, czy lot jest prawidłowy, czy trwa tylko ułamek sekundy. Skutek rozprawiczenia modelu ( efektu sklejactwa ) jednakoż zawsze jest ten sam. Następują po sobie dwa procesy, proces rozprawiczenia, inaczej mówiąc przemiany masy, która do tego momentu pomimo wzorów, matematyki, fizyki, doświadczenia warsztatowego stanowiła dla nas mimo wszystko jedną niewiadomą, gdzie mogliśmy jedynie w ogólnym zarysie próbować przewidywać zachowanie tej niewiadomej, oraz w pewnym odstępie czasowym po rozprawiczeniu następuje powrót efektu sklejactwa z przestrzeni trójwymiarowej ( pomijając oczywiście aspekt czasowy ) w przestrzeń dwuwymiarową, czyli przyziemienie. Przyziemienie często bywa określane jako :
- lądowanie ( do tego procesu dążymy )
- kret
- zabicie kreta
- „ja p..... tyle kasy poszło w błoto”
- „kretynie, nie włączyłeś zasilania odbiornika”
- „ale ze mnie idiota”
- „k.... od jutra łowię ryby”

Rozprawiczenie adepta małego lotnictwa ( czytaj – prawiczka ) jest zaś procesem bardziej złożonym w swej istocie. Za wikipedią pozwalam sobie dla unaocznienia przytoczyć samą definicję „ Dla mężczyzny, który nie współżył seksualnie, w języku polskim stosuje się określenie "prawiczek", gdyż nie został on jeszcze "zdeprawowany" przez stosunek seksualny (który dawniej powszechnie utożsamiano z grzechem pierworodnym – współcześni komentatorzy Biblii przeważnie odrzucają taką interpretację). Określenie to często bywa uważane za pejoratywne i ośmieszające w przypadku dorosłych mężczyzn.”
Utrata dziewictwa odbywać się może w różnych okresach życia prawiczka, biorąc pod uwagę jego wiek. Rozprawiczenie w wieku młodym wydaje się być najlepszym okresem dla tego procesu.
Brak doświadczeń życiowych, stopień świadomości pojmowania znaczenia tego faktu, brak nawyków, ogólnie pojęte luzactwo i nieświadomość kosztów zdają się przemawiać na korzyść rozprawiczania w tym właśnie momencie życia. Najlepiej gdy potraktujemy młodego adepta lotnictwa z zaskoczenia, ot nagle wkładamy mu nadajnik do ręki i władczo mówimy „leć sokole”.
Klient potraktowany z zaskoczenia pozbawiony jest możliwości analizy swych poczynań, nie mając czasu na szukanie zależności przyczynowo - skutkowych leci. W przypadku adepta, który mimo wszystko zaczyna kombinować ( myśleć, przewidywać ), zaczyna się bać lub, też wykazuje odznaki znudzenia możemy „potraktować go z liścia”, nagle zadać sakramenckie pytanie „ile jest siedem razy osiem”, czy też po delikatnym kuksańcu zbesztać „znów gówniarzu bez czapki chodzisz „.
Wszystkie te poczynania mają na celu złagodzenie procesu rozprawiczenia i ułatwienie przejścia na stronę „tych co mają to już za sobą”.

Znacznie gorzej jest z osobnikami o ukształtowanej świadomości, czy też dorosłymi. Tutaj możemy spotkać typy następujące :

Szpaner - przynosi na lotnisko najlepszy, najdroższy sprzęt, na czapce z daszkiem koniecznie logo Futaby, okulary oczywiście profi, nadajnik w alukofrze. Zazwyczaj w tym momencie w ich Ekstrze ( czy też innym modelu ) właśnie uległ awarii „turbo-hiper-mega-impulsator-pentody-podtrzymywania zasilania pakietu subbofera” ( cokolwiek to znaczy ), gdzieś zapodział się im kwarc, ale oni mają taki o poczwórnej przemianie, czy też właśnie wysiadła głowica autopilota. Osobnicy tacy ponudzą, pokręcą się pomiędzy innymi modelami, poopowiadają jakie cuda na niebie robili w piątek po południu, gdy akurat nikogo nie było na lotnisku i wrócą do domu, wyjmą z szuflady „dmuchana panienkę”, znaczy symulator i będą latać. Co począć z takim egzempalrzem ?. A chyba najlepiej dać mu spokój i pozwolić by do końca swych dni pozostał „erotomanem – teoretykiem”, niech dalej dmucha tę swoją „gumowa lalę”, nam to tylko wyjdzie na zdrowie. Zazwyczaj osobnik taki niebawem znajdzie sobie inne hobby.

Teoretyk – nie przynosi na lotnisko żadnego modelu, pozjadał wszystkie rozumy, na półce zawsze u niego leży ostatni numer RC-Revue, czy też inny periodyk, w młodości należał do modelarni i latał w kadrze Społem czy tez innej nie mniej poważnej organizacji lotniczej. Aktualnie właśnie zapisał się do aeroklubu i czeka na legitymację, wie co to węgiel, dźwigar, liczba Reynoldsa, używa takich słów jak ambiwalentny pragmatyzm, bonifikata, kuriozalny etc. Na forum ma już status „platynowego pilota”. Rozprawiczać takiego ?
Nie , pod żadnym pozorem nie.

Maniak - zbieracz. Jest to egzemplarz, który nie przepuści żadnej aukcji allegro. Zboczenie swe skrzętnie ukrywa przed rodziną, jego modele zalegają jego piwnicę, garaż, garaże kumpli, przyjaciół etc. Ma sto tysięcy wiertarek, dwa kubiki balsy, wszelkiej maści silniki, pakiety, tylko...........jeszcze nie latał, bo ot po prostu się boi. W sumie typ bardzo sympatyczny, zazwyczaj gawędziarz, świadom swej „ułomności”i strachu. W naiwny sposób cały czas oddala od siebie dzień inicjacji, znajduje sto powodów by nie brać nadajnika do ręki, cały czas żyje w świecie wyobrażeń, jak to będzie jak już poleci. Rozprawiczać takiego ?
Absolutnie TAK.
Po co o tym wszystkim piszę ?. Ano mnie rozprawiczono juz lata temu, a ostatnimi czasy i mnie zdarzy się rozprawiczyć innych.


MOJE KAZANIE O MODELARZENIU

Kochani moi bracia i siostry w cellonie skupieni nam miłościwym. 

Takoż spoglądam z tej swej ambony na twarze wasze niektóre skupione, inne wzrokiem po kościele biegnące i co ja widzę. Czy wiarę bezkresną w lipola wiecznego, czy miłość szlachetną i czystą nitra do deprona, Czy może nadzieję na eter, gdzie każden jeden swe miejsce najdzie i w drogę drugiemu wchodzić nijak nie raczy. 
Owoż kochani moi, widzę ci ja tu jedynie stado baranów, tak jest kochani stado baranów. 
A czymże jest baran bez pasterza jak jedynie nicością, a czymże jest pasterz bez barana jak jedynie bytem niemrawym. Dobry pasterz wełny baranowi przytnie, a zły jeno na rzeź poprowadzi, dobry pasterz kretowisko nakryje, a zły jedynie na rzeź poprowadzi, dobry pasterz kochani moi przed wilkami a i inszą gadziną stada bronić będzie, a zły jedynie na rzeź poprowadzi. 
Takoż kochani moi każden jeden z nas tu zgromadzonych zarówno pasterzem jak i baranem bywa. I jeno od nas zależy czy innych na rzeź skierujemy, czy sami też tam wylądujemy. 
Drodzy bracia i siostry umiłowani w cellonie potoczę wam tu historie pewnego młodego zakonnika, co to ani dobrym, ani złym był, a na drodze swej na różnych pasterzy trafiać raczył, a wnioski już sami z historii owej wyciągnąć raczycie. 
A było to lat temu parę, młodzieniaszek niejaki Ambroży, co to go we wsi niemrawym przezywali postanowił do zakonu elektronów przystąpić i tajemnicy sztuk tajemnych dostąpić. Braciszkowie należnie go powitać raczyli, pokazali gdzie zagajnik, ogródek klasztorny, z wierzy wskazali insze zakony w okolicy leżące, naści do googlownicy przyprowadzili, co to odpowiedzi na pytania wszelakie zna. Awariata na szyi obok różańca powiesić próbowali, powitali go jak swego. I bratem Eskayem nazywać zaczęli. 
Dnie mijały, zwiedzał zakon Ambroży, a nóż to w ogródku grabkami poskrobał, a to ci z wierzy na niebo pozerkał, z innymi braćmi młodszymi przy zagajniku pogadał, dnie mijały. Aż razu pewnego Ambroży, co to go Eskayem zwali w trawie rosą poranną owitej małego lipolka znaleźć uraczył. 
Radość na licu zakonnika młodego zagościła. Lipolka owegoż w habit zapakował i z czułością do celi swej modlitewnej przemycał. Na wezgłowiu pryczy swej lipolkowi posłanie uszykował, mchem miękkim wymaścił i kiedy już kurów ostatnie piania ustały do przywrócenia żywotności lipolkowi się zabrał. Przyłożył owegoż do ucha, a nijak lipolek oddechu nie wydał, kabelkami pomerdał na wszystkie strony, a nijak lipolek oddechu nie wydał, a nawet kolcem akacjowym krwi upuścił, bo nadęty już był, ale nijak lipolek oddechu nie wydał. 
I chodził tak Ambroży z myślą smutnawą, iż przyjaciela se znalazł, jeno przyjaciel nie żywotny jak ten kołek drewniany. Co nuż do celi zaglądał mu brat Kamil, ten co to jak ta wesz po zakonie śmigał, wszędzie swe trzy grosze wtykał, wszystkich pozdrawiał i w krawacie czerwonym na cztery łokcie długim paradował i jeno pytał dnia każdego „ a jakoż lipolek cię czuję, a może w occie go pomoczyć i takie tam bajdurzenia. I ranka pewnego w zakonie nowy mnich młody się pojawił, a w mieście bywał, ponoć i dziewki chędożył, mikstur różnorakich już w życiu smakował, koń nawet go kopnął onegdaj, cwaniak nad cwaniaki. I doradził Ambrożemu, a idźże do braci eterycznie smrodliwych, niejaki Sajto tam panować raczy, co to na wszystkim się zna doskonale i radą swą należnie Cię ugości. I poszedł Ambroży, zagajnik ominął, koło googlowni się przedarł , tej co to odpowiedzi na wszelakie pytania zna i zawitał u celi wielkiego Saito. Ten właśnie kwarce na miedziany drut naniział kolejnego różańca budując. Popatrzył na lipola, opukał go czule, kablami pomerdał, językiem posmakował. A zaliż Ambroży masz tu druciaka dwa kawałki, do celi swej pójdź i ciemną nocą , jak już pająki spać będą, lipola owoż druciakami onymi do gniazdka zapodaj, a elektryczność tajemna nowe życie w lipola jak nic tchnąć raczyć musi. 
I takoż Ambroży postąpił. W celi zagrzmiało, poświata się rozbłysła i jeno chodaki po nim się ostały i dymiący kawał habitu. 
Kochani moi w cellonie skupieni historia ta świadczy że każden z nas zarówno baranem jak i pasterzem być może, ale zważmy na pasterzy fałszywych, tych co to niby na wszystkim się znają, radami nas zasypują , a skutkiem jedynie na rzeź prowadzą. A googlownia jak stała tak stoi i na pytania wszystkie odpowiedzi dać nam raczy. 
A teraz uklęknijmy i pomódlmy się wspólnie za żywot wieczny modeli naszych które to od naturalnego poczęcia po żywot wieczny po nieboskłonie śmigać nam będą. 
Amen 

… i spojrzał Mateusz na kształt gorejący, łzę licem potoczył, ku niebu twarz zwrócił. 
„Za co o Panie ?”. I wrota niebiańskie się rozpostarły, grzmot chmury rozświetlił, „ a boś lipola DEBILU nie podpiął” 

 

www.motylasty.pl

Jeśli chcesz się ustosunkować słownie, to zapraszam do księgi gości, gdzie możesz pozostawić po sobie ślad.

A   A   www.motylasty.pl


www.motylasty.pl